– Awans do III ligi to nasz priorytet, ale moje ambicje sięgają dalej. Marzy mi się powtórka z Polonii Warszawa – dwa awanse z rzędu. Chciałbym, abyśmy w 2027 roku znaleźli się z Mazovią Mińsk Mazowiecki w II lidze – mówi Tomasz Wełna, nowy zawodnik Mazovii pozyskany z Kotwicy Kołobrzeg. Na poziomie I ligi rozegrał około 140 spotkań, ma także na koncie trzy występy w Ekstraklasie oraz grę w cypryjskim Arisie Limassol.
Redakcja: Jakie masz pierwsze skojarzenia z Mazovią i Mińskiem Mazowieckim?
Tomasz Wełna: Nigdy nie grałem przeciwko Mazovii, ale już wcześniej poznałem kilka osób związanych z klubem – zarówno trenera, dyrektora sportowego, menedżera, jak i kilku zawodników.
Red.: To znajomości jeszcze z czasów Pogoni Siedlce?
T.W.: Tak, dokładnie. Dyrektor sportowy Mazovii Daniel Purzycki był wtedy trenerem Pogoni (sezon 2019/20), a Damian Guzek – obecny pierwszy trener Mazovii – prowadził wówczas rezerwy. Przemysław Włodarczyk, obecny menedżer Mazovii, również działał w strukturach klubu. Grałem też z Erykiem Więdłochą, a z Tomkiem Lewandowskim „minęliśmy się” w Siedlcach.
Red.: Lewandowski to dziś kapitan Mazovii, lider defensywy. Jak się widzisz obok niego?
T.W.: W ostatnich latach – w Kotwicy, Polonii i innych klubach – najczęściej grałem jako środkowy obrońca, zwykle po lewej stronie. Dla mnie nie ma znaczenia, gdzie zagram – decyzja należy do trenera Guzka. Nie przyszedłem, żeby kogokolwiek „wygryzać” (śmiech), ale żeby wspólnie z „Lewym” i resztą zespołu zbudować defensywę, przez którą trudno będzie przejść.
Red.: W Polonii grałeś z piłkarzami, którzy niedawno opuścili Mazovię – Wrzesińskim, Parobczykiem i Smugą.
T.W.: To prawda. Debiutowałem w Ekstraklasie w barwach Polonii w 2013 roku, w meczu ze Śląskiem Wrocław. W podstawowym składzie był wtedy Konrad Wrzesiński. Wszedłem na końcówkę za Miłosza Przybeckiego – notabene późniejszego zawodnika Mazovii.
Red.: Jak potoczyła się dalej Twoja przygoda z Ekstraklasą?
T.W.: Debiut był dla mnie wielkim przeżyciem. Potem zagrałem od początku z Koroną Kielce, w składzie której był m.in. Michał Janota. W trzecim meczu – z Podbeskidziem – musiałem opuścić boisko już po 15 minutach po silnym uderzeniu kolanem w udo. Niestety, to był dla mnie koniec sezonu.
Red.: W Cracovii chyba liczono na coś więcej?
T.W.: Pojechałem na testy, zaprezentowałem się dobrze, ale ostatecznie zagrałem tylko jeden mecz – w Pucharze Polski. Trener nie widział mnie w składzie ligowym.
Red.: Mazovia w ostatnich latach dwukrotnie była bliska awansu do III ligi – w 2023 i 2025 roku.
T.W.: Wiem o tym. Sam z Polonią przeżyłem dwa awanse – najpierw z III do II ligi, a potem z II do I. W Kotwicy również awansowaliśmy z II do I ligi. Zdarzyły się też trzy spadki, więc bilans jest na razie „na remis”. Teraz czas, by zrobić krok w górę z Mazovią.
Red.: Co usłyszałeś o klubie przed podpisaniem kontraktu?
T.W.: Przede wszystkim to, że Mazovia to ambitny, stabilny klub z jasnym celem sportowym. Spodobał mi się ten projekt. Wiem, że całe miasto czeka na awans.
Red.: Z jakim numerem będziesz grał?
T.W.: W Kotwicy występowałem z „27”, ale ten numer w Mazovii należy do Maćka Jankowskiego. Zdecydowałem się na drugi ulubiony – numer 34.
Red.: Jak mówią na Ciebie koledzy z boiska?
T.W.: Jedni po imieniu, inni mówią „Wełni”. Tak się już przyjęło.
Red.: A Twój znak firmowy na boisku?
T.W.: Myślę, że wyróżnia mnie dobra gra głową, przewidywanie sytuacji na boisku i odbiór piłki. Nie jestem snajperem, ale zdarzyło mi się zdobyć bramkę z połowy boiska w meczu Polonii z Concordią Elbląg – to była jedna z tych „chwil do zapamiętania”.
Red.: Jak oceniasz mazowiecką IV ligę?
T.W.: Liga jest bardzo wymagająca. Rywale szczególnie mobilizują się na faworytów, takich jak Mazovia. Trzeba pokazać jakość, determinację i waleczność – tylko w ten sposób można regularnie wygrywać. Punkty trzeba będzie wywalczyć na boisku, nikt ich nam nie odda za darmo.