Drzemie w nas sportowa złość za to, jak skończył się poprzedni sezon
– mówi 27-letni pomocnik Eryk Więdłocha, trzeci sezon grający w Mazovii.
Redakcja: Zbliża się inauguracja 4-ligowego sezonu. Więcej pozytywnych emocji czy jednak stresu?
Eryk Więdłocha: My, piłkarze, cieszymy się, że już wkrótce początek rozgrywek. Drzemie w nas sportowa złość za to, jak skończył się poprzedni sezon. Chcielibyśmy naprawić wcześniejsze błędy, by wyniki były zdecydowanie lepsze. Nowy sztab zdecydował, że część zawodników, w tym ja, zostaje w zespole, a jest też liczna grupa osób, które latem dołączyły do Mazovii. Dostaliśmy pozytywnego „kopa”, wspólnie pracujemy i nie możemy doczekać się pierwszej kolejki.
Pierwszym rywalem Legionovia Legionowo, spadkowicz z 3 ligi. Sytuacja analogiczna do tej sprzed roku, kiedy pokonaliście Błoniankę Błonie 3:0.
Spodziewamy się trudnego meczu, drużyna z Legionowa wzmacnia się i zapewne chciałaby szybko wrócić na wyższy poziom ligowy. Dla nas nawet dobrze, że zaczynamy od wymagającego rywala, zobaczymy w jakim miejscu jesteśmy na starcie sezonu. Nastawiony jestem optymistycznie i spodziewam pozytywnego zakończenia spotkania na stadionie w Mińsku Mazowieckim.
Występowałeś w Legionovii w latach 2018-19. Jak zmienił się zespół z Legionowa?
Z moich czasów, pozostał tylko Konrad Zaklika, kapitan „Novii”, choć i on później miał roczną przerwę na grę w KSZO Ostrowiec Świętokrzyski.
Sporo zmian kadrowych także w Mazovii. Jak odnajdujesz się w nowym sposobie gry, do którego dąży trener Damian Guzek?
Dla mnie to coś nowego, a gram obecnie na zupełnie innej pozycji niż wcześniej. Co prawda pod koniec poprzedniego sezonu byłem ustawiany na lewym wahadle, zaś od początku obecnych przygotowań występuję na prawym skrzydle. Myślę, że z każdym treningiem i meczem prezentuję się coraz lepiej, widząc sporo pozytywów na wahadle.
Decyzja szkoleniowca była dużym zaskoczeniem?Decyzja szkoleniowca była dużym zaskoczeniem?
Będę grał tam, gdzie zdecyduje trener Guzek, a czy prawe czy lewe skrzydło, nie ma to większego znaczenia. Już na pierwszym treningu szkoleniowiec przekazał, że widzie mnie w tym sektorze boiska, choć nie mam zakazu schodzenia do środka.
W sobotnim sparingu z Bronią Radom, po Twoim dośrodkowaniu blisko zdobycia gola był Maciej Jankowski.
Dużo rozmawiamy z Maćkiem, naszym nowym napastnikiem, jakich piłek on oczekuje, ale też „uczymy się” jego zachować w polu karnym, gdzie najczęściej kierować podania. I znów powtórzę, że czas pracuje na naszą korzyść i zazębia się współpraca pomocników z Maciejem Jankowskim.
Trener oczekuje od Ciebie określonej liczby dośrodkowań w meczu?
Jestem praworęcznym piłkarzem, więc na prawym wahadle będę dążył do indywidualnych akcji i wrzutek w „szesnastkę”. Ale i spróbuję strzałów z dystansu lewą nogą.
Jaka ocena sobotniego meczu z 3-ligową Bronią?
Oczywiście, że chcielibyśmy – a mówię o pierwszych 60 minutach, kiedy przebywałem na placu gry – i lepszego wyniku (0:1, skończyło się 4:1 – red.), i większej liczby okazji podbramkowych. Pamiętajmy, że jesteśmy na etapie ciężkich treningów, a mimo to wrażenie z naszej gry było dobre.
Czego życzyć przed ostatnimi sparingami i 4-ligową rywalizacją?
Najważniejsze jest zdrowie. Cieszę się, że wszystko w porządku, chociaż w poprzednich sezonach zdarzyły się trudne momenty. Przed rozpoczęciem rundy rewanżowej 2020/21 w 2-ligowej wówczas Pogoni Siedlce zerwałem więzadło krzyżowe. Rozgrywaliśmy ostatni sparing z Motorem Lublin na boisku, którego nie nadawało się do bezpiecznej gry. Przeskakiwałem nad robiącym wślizg rywalem i tak niefortunnie upadłem, że „uciekło” mi kolano. Wiedziałem, że coś złego się stało. Na szczęście po operacji i żmudnej rehabilitacji wróciłem do zespołu.