Sparing z Orlętami Radzyń Podl.

Dopiero na początku lutego Mazovia rozegrała swój pierwszy domowy mecz w ramach przygotowań do rundy wiosennej. W iście zimowej scenerii zawodnicy rozegrali dynamiczne spotkanie obfitujące w ciekawe sytuacje podbramkowe.

W piątek wieczorem zaczął mocno padać śnieg. Kolejna sobotnia jednostka treningowa stanęła pod znakiem zapytania. Na szczęście pracownicy mińskiego MOSiR doprowadzili płytę ze sztuczną nawierzchnią do używalności. Nie wszędzie w kraju to się udało, wiele meczów odwołano. Do Mińska Maz. przyjechała mocna ekipa z III ligi gr. 4. Orlęta zajmują po rundzie jesiennej wysokie 6 miejsce, z niewielką stratą do lidera. Jeżeli Łagów wycofałby się z rozgrywek, a są takie sygnały, strata do drugiej w lidze Avii Świdnik to tylko 3 pkt. Klub z Radzynia Podlaskiego na pewno poważnie myśli o wykorzystaniu szansy na awans do II ligi. Dla ambitnej drużyny z Mińska Maz. to idealny rywal.

Równo z gwizdkiem sędziego Marcina Sokołowskiego rozpoczynającego spotkanie, zaczął znowu padać śnieg. Chociaż piłka nie zachowywała się naturalnie na zmrożonej sztucznej murawie to mecz prowadzony był w bardzo dynamicznym tempie. Akcje zawiązywały się i przenosiły z lewej na prawą stronę. Było trochę za dużo niepotrzebnych fauli, tak zwanych na przerwanie akcji, ale na szczęście nikt nie złapał kontuzji. Mazovia od początku była drużyną przeważającą i dyktująca warunki na boisku. Posiadanie piłki i podania to zdecydowana dominacja nad Orlętami. W 20 minucie Michał Bondara posłał piłkę zza pola karnego nad bramkarzem, ale ta odbiła się od poprzeczki i wyszła w pole. Kilka minut później po kombinacyjnej akcji Eryk Więdłocha znalazł się sam na sam z Maksymowiczem i przytomnym strzałem skierował piłkę do siatki. Goście za chwilę mogli wyrównać z kontrowersyjnego rzutu karnego. Testowany młody bramkarz Mazovii bezbłędnie wyczuł intencje Szymali i złapał piłkę w ręce. Na kilka minut inicjatywę przejęli goście. Próbowali doprowadzić do wyrównania. Udało to się im w zamieszaniu podbramkowym. Piłka co prawda zatrzepotała w siatce, po strzale z kilku metrów, ale sędzia dopatrzył się faulu na mińskim obrońcy i nie uznał gola. Wywołało to chwilowe oburzenie przyjezdnych, bo faktycznie wydawało się, że bramka została zdobyta prawidłowo. Ciężko ocenić tą sytuację jednoznacznie, bez powtórki, bo był duży tłok. W 37 minucie Mazovia podwyższyła wynik. Bramkę na 2:0 zdobył Wojciech Trochim, który jest bardzo aktywny w meczach kontrolnych.

Po przerwie w obu drużynach nastąpiły zmiany. Do gry weszli kolejni zawodnicy. W Mazovii pojawili się wszyscy rezerwowi, a w Orlętach trenerzy zmienili praktycznie całą jedenastkę. Zostawili jedynie jeszcze Skrzyńskiego i Żukowskiego, którzy zeszli z boiska w trakcie tej części. Na boisko wybiegli: Kołotyło, Siudaj, testowany 1, Żukowski (Migal), Zając, Sowisz, Skrzyński (Kuźma), Zmorzyński, Szczygieł, Madembo, testowany 2. Mecz nie zmienił się. To Mazovia miała optyczną przewagę i kontrolowała przebieg gry. Zdarzały się pojedyncze straty w skutek czego ruszały szybkie kontry, na ogół wygaszane w bezpiecznej odległości od bramki. Piłka szukała Kaczyńskiego w polu karnym kilka razy, aż wreszcie po podaniu od Trochima Sebastian wyszedł sam na sam z Kołotyło i nie dał mu szans. Tym samym podwyższył wynik na 3:0 dla Mazovii. Dwie minuty później Ernest Skrzyński dynamicznym wejściem z lewej strony w pole karne ulokował piłkę przy dalszym słupku, dając gościom honorowe trafienie w tym meczu. Wymiana ciosów trwała do końca. Goście trafili jeszcze w poprzeczkę, a Mazovii zabrakło ostatniego podania do klarownej sytuacji w szybkiej akcji pod koniec meczu.

Drugi zimowy sparing w tym roku trzeba ocenić pozytywnie. Zawodnicy na tym etapie przygotowań prezentują się dobrze. Najważniejsze, że nie ma kontuzji i oby tak pozostało do ligi. Wynik w grach treningowych jest drugorzędny, ale cieszy dobra skuteczność.