Ostre strzelanie w Raszynie

Mazovia odnotowała najwyższe wyjazdowe zwycięstwo w obecnych rozgrywkach. KS CK Troszyn cudem zremisował z Mazurem Karczew strzelając gola w ostatniej minucie i tym samym wyrwał Mazie lidera. Po piętach obu ekipom depcze Victoria Sulejówek tracąc do nich zaledwie jeden punkt.

Mokro, zimno i szaro. Warunki w Raszynie nie rozpieszczały garstki przybyłych kibiców. Nie przeszkodziło to jednak piłkarzom Mazovii zdobyć aż sześciu bramek. W zasadzie siedmiu, bo zaraz po wejściu na boisko Oliwier Jurczak pechowo skierował futbolówkę do własnej bramki. Należy zaznaczyć na wstępie urodę wszystkich sześciu goli, ale przysłowiową wisienką na torcie było drugie trafienie Tomasza Nieścieruka. Wpakował on piłkę do siatki z lewej strony pięknym technicznym strzałem, w taki sposób, że bramkarz odprowadził ją tylko wzrokiem. Bramki dla Mazovii wpadały po ładnych dla oka, ale co najważniejsze składnych i kombinacyjnych akcjach. Po każdym kolejnym golu ręce same składały się do oklasków. KS Raszyn walczy w tym sezonie o ligowy byt. Przeciwko mińszczanom zielono-czerwoni zagrali schowani za podwójną gardą i liczyli na bramkę z kontry. Kilka razy faktycznie wyprowadzili błyskawiczne akcje, które defensywa z Mińska Mazowieckiego powstrzymała, a kilka zażegnał będący w wybornej formie golkiper Mateusz Łysik. Mazovia była dzisiaj o klasę lepsza w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła. Od samego początku inicjatywa należała do graczy znad Srebrnej. Dążyli oni do tego, aby piłka jak najszybciej zatrzepotała w siatce przeciwnika. Już w 8 minucie Michał Bondara stanął przed szansą na dodanie kolejnego trafienia do swojego konta w klasyfikacji najlepszych strzelców ligi. Niestety, wykonany przez niego rzut karny obronił Jakub Szymkowiak. Chwilową konsternacje natychmiast przerwał gracz z numerem 19 rehabilitując się, bo zaledwie dwie minuty później wyprowadził Mazovię na prowadzenie strzelając gola piętką. Po pół godzinie gry Michał Bondara znowu stanął oko w oko z bramkarzem Raszyna i tym razem wykorzystał jedenastkę podwyższając stan meczu na 2:0.

Przewaga mińszczan była z każdą minutą coraz bardziej przygniatająca. Potwierdzeniem tego stanu była kolejna bramka zdobyta na początku drugiej połowy przez Eryka Więdłochę. Od 60 minuty gospodarze grali już w dziesiątkę, ale obraz gry nie zmienił się diametralnie, ponieważ raszynianie bronili się dalej w ten sam sposób i wyprowadzali szybkie kontry. W ostatnich kilkunastu minutach luki w obronie gospodarzy były coraz większe i Mazovia zdołała zdobyć kolejne trzy trafienia. Końcowy wynik 1:6 wydaje się paradoksalnie i tak niewysokim w stosunku do sytuacji, które stworzyli czerwono-biało-niebiescy. Cieszy tak duża ilość wypracowanych okazji podbramkowych i sytuacji strzeleckich. Jest to bardzo dobry prognostyk na ostatnie dwa jesienne mecze z Wilgą Garwolin u siebie i na wyjeździe z rezerwami Wisły Płock.