
Wychowanek Kosy Konstancin, 19-letni Oskar Siwkowski w ciągu dwóch dni zdążył zadebiutować w Mazovii I i Mazovii II. Wcześniej był zawodnikiem Rakowa Częstochowa, grając w drużynie juniorów oraz seniorskich rezerw. Wysoki, szybki i zdecydowany młody piłkarz. Witamy w „Dumie Mińska”.
—-
Redakcja: Występy w rezerwach Wicemistrza Polski zaspakajały Twoje ambicje piłkarskie?
Oskar Siwkowski: Grałem w rezerwach dużego klubu w wieku 18-19 lat, więc to było idealne miejsce dla piłkarskiego rozwoju. Fajnie było czasem uczestniczyć w treningach pierwszej drużyny Rakowa. Zdarzało się zagrać w sparingach. Poza tym zawodnicy Jedynki, którzy nie zmieścili się w swojej kadrze meczowej, schodzili do naszej 4-ligowej Dwójki. Mogłem poczuć trochę większego futbolu.
Red: O trenerze Marku Papszunie zwykło się słyszeć, że jest wymagający i nieznoszący sprzeciwu.
O.S.: Przede wszystkim potrzeba czasu, aby wdrożyć się – zwłaszcza z piłki juniorskiej – w specyficzną grę, z jaką kojarzony jest Raków. Trener Papszun ma duże wymagania stricte boiskowe, trzeba trzymać się określonych zasad na swoich pozycjach. Pewne rzeczy są nienegocjowalne u szkoleniowca. Na przykład jeśli jesteś napastnikiem, a znajdziesz się w strefie obronnej musisz wiedzieć jak zachowuje się defensor.
Red: Taktyką jest ważna…, ale czy pozostaje radość i przyjemność z gry?
O.S.: To są nieodłączone kwestie związane z piłką nożną, przecież robimy to co kochamy. Czasem na treningach faktycznie więcej skupialiśmy się na taktyce niż na samej grze w piłkę, ale na końcu walczymy o dobre wyniki. Więc to zrozumiały proces.
Red: Do którego meczu Rakowa II najchętniej wracasz?
O.S.: W poprzednim sezonie rozegrałem 24 mecze, a jedyną bramkę strzeliłem z dawnym ekstraklasowym klubem Rachowem Radzionków. W tamtym czasie mniej występowałem, to był trudny moment w mojej piłkarskiej przygodzie. Na szczęście dostałem szansę od 1 minuty z Ruchem, a już w 2 wpisałem się na listę strzelców. Gol padł po kontynuacji stałego fragmentu, zostałem w polu karnym i idealnie się znalazłem.
Red: Wcześniej zanotowałeś epizod w 3 lidze (przed spadkiem Rakowa II – red.), a regularnie występowałeś w Centralnej Lidze Juniorów.
O.S.: Sytuacje punktowa i kadrowa sprawiły, że wyróżniający się zawodnicy drużyny juniorów sporadycznie grali w 3 lidze. To było solidne zderzenie z seniorskim futbolem, zwłaszcza, że debiut przypadł w nieoczekiwanej sytuacji. Miałem być rezerwowym, ale kolega doznał kontuzji na rozgrzewce i musiałem go zastąpić.
Red: Jakie korzyści z CLJ U-19?
O.S.: Rywalizowaliśmy z mocnymi, uznanymi klubami. W każdym zespole wytrenowani, przygotowani młodzi zawodnicy. Mniej taktyki, wyuczonych schematów, a więcej własnej kreatywności, pomysłów.
Red: Na jakiej pozycji najczęściej występujesz?
O.S.: Głównie środkowy obrońca, ale też boczny w systemie z 3- i 4-czterema piłkarzami w bloku.
Red: W barwach Mazovii zadebiutowałeś w trudnym momencie meczu z Wilgą, od początku drugiej połowy gdy już graliście 10 na 11?
O.S.: Myślę, że mógłbym wystawić sobie notę 4 w skali szkolnej za debiut. Nie grałem na swojej nominalnej pozycji, tylko jako defensywny pomocnik, a poradziłem sobie. Raczej nic nie zepsułem, trochę pomogłem. Najważniejsze, że wygraliśmy i na zero z tyłu. Cieszę się, że sztab na treningach ocenił, że mogę wnieść jakość i dostałem szansę z Wilgą.
Red: Następnego dnia zagrałeś jako obrońca w Mazovii II z Podlasiem.
O.S.: Było widać niższy poziom w 5 lidze, gra wolniejsza, więcej przestrzeni dla nas. Szkoda, że nie udało się wykorzystać sytuacji bramkowych, bo byliśmy stroną dominującą.
Red: Poza piłkarskie pasje Oskara Siwkowskiego?
O.S.: Lubię oglądać w koszykówkę, a sam też gram – aby oczyścić głowę. Często chodzę na siłownię, ale to nieodzowne w przypadku piłkarzy.





