– Czerwona kartka nie sprawiła, że cofnęliśmy się do niskiej obrony i czekaliśmy na kontry. Jesteśmy takim zespołem, który chce prowadzić grę, nawet będąc w liczebnym osłabieniu – mówi Marcin Kozłowski, strzelec zwycięskiej bramki dla Mazovii w meczu z Ursusem (1:0).
Redakcja: Gol na wagę wygranej z Ursusem, wcześniej trafienie zapewniające remis w Piasecznie.
Marcin Kozłowski: Bohaterem ostatnich meczów nie jestem, choć przyczyniłem się do zdobycia 4 punktów. Cała drużyna zasługuje na wyróżnienie. Szczególnie za sobotnie spotkanie, w którym przez godzinę graliśmy w 10 na 11. I tak byliśmy lepszym zespołem, pewnym swego i konsekwentnie dążącym do zdobycia 3 punktów.
Red: W przerwie było bardzo nerwowo?
MK: Wręcz przeciwnie, spokojnie i konstruktywnie. Trenerzy przekonywali, że musimy być skoncentrować na swojej pracy, a nie załamywać się czerwoną kartką. Najbardziej doświadczeni zawodnicy, m.in. Tomek Lewandowski, Maciek Jankowski i Michał Janota podkreślali, że Mazovia ma tyle jakości jako zespół, że jesteśmy w stanie walczyć o zwycięstwo w każdym meczu, mimo rozmaitych trudności. Dlatego z dużą wiarą w powodzenie wybiegliśmy na drugą połowę.
Red: Faktycznie, Mazovia dalej prowadziła grę, koncentrując się na tworzeniu sytuacji bramkowych.
MK: Nie zamierzaliśmy stanąć przed własnym polem karnym i wybijać piłkę gdzie popadnie. Wiedzieliśmy, że jeśli ruszymy do pressingu, to trzeba zrobić to tak, by jak najmniej odczuć nieobecność jednego piłkarza. Dużo atakowaliśmy i z przekonaniem, że dopniemy swego.
Red: Maciej Złotkowski, który przedwcześnie opuścił boisko w sobotę, otrzymał wsparcie od zespołu?
MK: Zdecydowanie tak. Nikt nie miał mu za złe czerwonej kartki za dwie żółte, to się zdarza. Były one wynikiem nadmiernej ambicji, a nie jakiejś boiskowej nonszalancji. Dla niego to trudny moment, ale musi wiedzieć, że dalej na niego liczymy.
Mamy teraz fajną drużynę, mieszankę doświadczenia i młodzieży. Wspieramy się i tak pozostanie.
Red: Kiedy poprzednio strzeliłeś gola przesądzającego o wyniku spotkania?
MK: Kilka ważnych bramek zdobyłem w barwach Pogoni Siedlce, m.in. na zakończenie sezonu 2019/20 ze Stalą Stalowa Wola. Broniliśmy się przed spadkiem z 2 ligi, ja trafiłem na 1:0 i wygraliśmy 3:0.
Red: Skąd wynika Twoja wysoka forma strzelecka. W ciągu 1,5 tygodnia zdobyłeś 4 gole w lidze i pucharze plus trafienie w serii karnych.
MK: Przede wszystkim ciężko pracowałem na treningach na to, by dostawać więcej minut. Trener dostrzegł moje starania, a ja w miarę wykorzystałem szansę. W pełni byłbym usatysfakcjonowany, gdybyśmy pokonali MKS Piaseczno. Oczywiście, że każdy punk jest bardzo cenny, i bo mocno trzeba o wszystkie powalczyć. A co do strzelców, nie ma dla mnie aż tak wielkiego znaczenia, kto trafia do siatki.
Red: To był 3. mecz z Ursusem i za każdym razem Mazovia dostaje czerwony kartki w pierwszej części.
MK: To przypadek, nie ma co się czegoś doszukiwać. Z tym, że w tamtym sezonie nasz zespół tracił bramki po przerwie i przegrywał, a teraz wygraliśmy z „Traktorkami”.
Red: Wiedziałeś, że przy 0:0 szykowane były dwie zmiany, w tym Twoja? Na szczęście trenerzy się wstrzymali…
MK: Minął kwadrans drugiej połowy, na ławce mamy dobrych zawodników, potrafiących np. zaskoczyć w ataku szybkim. Więc nic dziwnego, że trener Damian Guzek chciał poszukać nowych rozwiązań w naszej grze. Dobrze, że jednak poczekał ze zmianą…
Red: W sobotę wicelider Mazovia zagra z liderem Ząbkovią? Kto będzie faworytem?
MK: Zapowiada się ciekawe, otwarte widowisko, bez wskazywania faworyta. Jestem przekonany, że grając w Mińsku Mazowieckim albo na wyjeździe potrafimy wygrywać z takimi rywalami jak Ząbkovia. Jedziemy po zwycięstwo, to nasz cel. Rywale mają młody skład, który zdobył komplet 30 punktów i za to szacunek.