– Gramy dobrze, ale musimy wystrzegać się prostych błędów indywidualnych – mówi 18-letni Adrian Gilant, pomocnik Mazovii Mińsk Mazowiecki. W najbliższą sobotę, 8 marca o g. 13:00 czwartoligowe derby z Tygrysem Huta Mińska na „Budowlance”.
Redakcja: Analizowałeś występ na nowej pozycji? Największe plusy gry na wahadle?
Adrian Gilant: Uważam, że meczu z Legionovią wypadłem pozytywnie. Jeśli chodzi o plusy to przy dobrym ustawieniu miałem sporo czasu na podjęcie decyzji, a także dużo możliwości w ofensywie.
Red: Przy bramce na 2:1 otrzymałeś świetną piłkę od Macieja Jankowskiego. W powtórkach widać jakby rywale zapomnieli o Tobie.
A.G.: Wydaje mi się, że to dlatego, iż w pierwszej fazie akcji – gdy jeszcze Patryk Zych prowadził piłkę – ja dopiero goniłem pod bramkę rywala. Mogło to spowodować o tym, że nie byłem pilnowany.
Red: Uderzałeś z dość ostrego kąta. Szukałeś miejsca po długim słupku czy na siłę aby ewentualnie przełamać ręce bramkarza?
A.G.: Faktycznie kąt był i bramkarz znajdował się blisko mnie, dlatego zdecydowałem się na siłowe uderzenie. Tak aby bramkarzowi było ciężko obronić piłkę.
Red: To był pierwszy mecz na naturalnym boisku po 3-miesięcznej przerwie. Najważniejsze różnice porównując do sztucznej nawierzchni?
A.G.: Uważam, że boisko było dobrze przygotowane. Nie mieliśmy większych problemów z graniem na nim, mimo że nie trenowaliśmy przed meczem na takiej nawierzchni. Natomiast murawa dała o sobie znać w sytuacji Maćka Jankowskiego, kiedy wychodził sam na sam i piłka mu skoczyła przy strzale. Wyczekujemy z niecierpliwością na powrót do grania na stadionie MOSiR na Sportowej.
Red: Każda wygrana na wiosnę jest na wagę złota. W sobotę derby: Mazovia walczy o awans, a Tygrys o utrzymanie.
A.G.: Ciężko powiedzieć jaki będzie przebieg meczu, z pewnością chcemy narzucić swoje tempo i styl od samego początku. A na koniec cieszyć się z wygranej po dobrej grze.
Red: Co trzeba poprawić, aby zwyciężyć z Tygrysem?
A.G.: Przede wszystkim musimy wystrzegać się prostych błędów indywidualnych, a o resztę jesteśmy spokojni, bo gramy naprawdę dobrze. Wiemy, że największym zagrożeniem dla nas nie są przeciwnicy, lecz my sami.
Red: Kto w szatni jest liderem, osobą, która jako pierwsza podrywa zespół do walki?
Adrian Gilant: Moim zdaniem każda osoba w szatni dorzuca coś od siebie, każdy chce pomóc i wspólnie się nakręcamy.