Mirosław Krusiewicz – od pół wieku z Mazovią na dobre i na złe

Mirosław Krusiewicz – od pół wieku z Mazovią na dobre i na złe

Zawodnik, trener, działacz, sędzia i popularyzator tenisa stołowego. Przez wielu mińszczan kojarzony z pracą dyrektora Szkoły Podstawowej nr 5, gdzie długo swoje mecze rozgrywali pingpongiści Mazovii Mińsk Mazowiecki. Mirosław Krusiewicz (rocznik 1960) jest legendą tej dyscypliny sportu i ciągle blisko celuloidowej piłeczki (dziś już plastikowej), jeden z najstarszych tenisistów stołowych z aktualną licencją na Mazowszu, cały czas w kadrze drużyny Mazovii. Na stałe pełni funkcję dyrektora Departamentu Edukacji Publicznej i Sportu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego.

—-

Redakcja: Kiedy w pańskim życiu zagościł tenis stołowy?

Mirosław Krusiewicz: Uczęszczałem do mińskiego „Kopernika”, a w 5 lub 6 klasie, czyli na początku lat 70., wypełniając czas wolny postanowiliśmy z kolegami grać w tenisa stołowego. Tylko jak to zrobić bez rakietek i stołu do tego sportu? Na szczęście udało się, choć nie bez kłopotów. „Stół” zrobiliśmy z ławek szkolnych, książki służyły za siateczkę, a rakietki wykonywaliśmy domowymi sposobami. Słabej jakości były piłeczki, które pękały po mocniejszych uderzeniach.

Tenis stołowy w poważniejszym wydaniu poznałem na letnich koloniach. Był stół, organizowano nam turnieje, a ja zdobywałem pierwsze medale. To było bardzo motywujące. Po przenosinach do technikum w „Budowlance” tworzyłem pingpongowy duet z rówieśnikiem Tomkiem Kieliszczykiem. W jego rodzinie był stół do tenisa stołowego, dlatego miał nad nami przewagę. Wygrywał szkolne mistrzostwa, pokonując mnie w finale. W deblu nie mieliśmy sobie równych, zresztą byliśmy coraz bardziej zgrani, gdyż razem trenowaliśmy. W singla wygrałem z nim dopiero przed maturą. Nigdy później nie przegrałem z Tomkiem.

Red.: Kolejnym etapem były występy w mińskiej drużynie ligowej?

M.K.: Trafiliśmy do klubu Tęcza prowadzonego przez Mirosława Wawrzeńczaka w „Ekonomie”. W 1975 roku w tamtejszej sali sportowej odbyły się pierwsze mistrzostwa Mińska Mazowieckiego w tenisie stołowym, w których zwyciężył rok starszy ode mnie Darek Giersz, drugi był Tomek Kieliszczyk, trzeci Wojtek Kurek. Mnie przypadła czwarta lokata. W lidze okręgowej województwa siedleckiego rywalizowaliśmy z zespołami m.in. z takich miejscowości jak: Jeruzal, Siennica, Transbór, Mokobody, Kotuń, Stok Lacki itd. Generalnie warunki mieliśmy kiepskie, brak podstawowego sprzętu, czasem kłopot z dojazdem na mecze itd. Nie mieliśmy też własnego miejsca, tułając się po różnych szkołach w mieście. Po jakimś czasie trafiliśmy pod skrzydła Mazovii i w barwach tego klubu ping-pong nieprzerwanie jest do dziś.

Red.: Zawsze grał Pan lewą ręką? Pisał też lewą?

M.K.: Od urodzenia jestem leworęczny i lewonożny, a mam na myśli wszystkie aktywności sportowe. Natomiast w rodzice pilnowali w domu, abym pisał prawą ręką. I tak zostało.

Red.: Jak w latach 70. i 80. wyglądało Pana zainteresowanie tenisem stołowym? Była okazja obejrzeć gdzieś na żywo Andrzeja Grubbę, Leszka Kucharskiego, Stefana Dryszela?

M.K.: Byli niedościgłymi wzorami, które znaliśmy z przekazów telewizyjnych. Pierwszy poważniejszy kontakt z lepszymi od siebie zawodnikami mieliśmy podczas turniejów klasyfikacyjnych w Siedlcach. Następnie zacząłem studia na Uniwersytecie Łódzkim i miałem okazję podpatrywać reprezentantów silnego klubu Włókniarz.

Red.: Jaka była popularność ping-ponga w Mińsku Mazowieckim?

M.K.: Myślę, że zawsze to była dyscyplina numer dwa po piłce nożnej. Lubiana i przez młodszych, i starszych, łatwo dostępna, dlatego tak masowo uprawiana. I nie tylko w Mińsku, ale wielu pobliskich miejscowościach.

Red.: Jakim zawodnikiem był Mirosław Krusiewicz, jeśli chodzi o styl i umiejętności?

M.K.: Granie lewą ręką dawało mi pewne przywileje przy stole. Stylowo najbliżej było mi do gry obronnej, chociaż potrafiłem też atakować. Kiedy po okresie pracy w Mrozach przeniosłem się do Mińska i zostałem dyrektorem SP 5 przy Małopolskiej, mocno postawiłem na rozwój tenisa stołowego. Zakupiłem stoły, zaczęliśmy systematyczne szkolenie, a poziom grających szybko się poprawiał. Z czasem dołączali do nas zawodnicy z zewnątrz, chociaż takim miejscowym ogromnym talentem był Darek Giersz. Wyróżniał się tzw. czuciem piłeczki. Miał głowę i rękę do tego sportu. Szokiem była wiadomość o jego przedwczesnej śmierci w 2016 roku.

Co do moich osiągnięć, zdobyłem kilkanaście medali Mistrzostw Polski i województwa w rywalizacji samorządowców.

Red.: W historii Mazovia najbliżej była 1 ligi, dziś jest w 4 zdecydowanej liderem i z perspektywą awansu, ale to nie szczyt marzeń.

M.K.: Dla mnie najważniejsza była ciągłość pingpongowej pracy w Mazovii, wcześniej w Stali, Kolejarzu i Tęczy przez kilkadziesiąt lat. Przez wiele sezonów mężczyźni i kobiety grali na poziomie 2 ligi. Docieraliśmy do baraży, jednak zetknięcie z wyższą ligą okazywało się przeszkodą nie do przejścia.

Red.: Bez szkółki, dzieci i młodzieży trudno o sukcesy choćby w województwie. Co się może zmienić w najbliższych latach?

M.K.: Marzeniem całego środowiska jest własny obiekt do tenisa stołowego. Bez niego nie zrobimy kroku do przodu. Obecnie trenujemy i rozgrywamy mecze ligowe w SP 3 na Budowlanej, ale zdarza się, że sala jest zajęta, szkoła ma swoje uroczystości i z konieczności musimy odwoływać zajęcia. Dlatego tak bardzo czekamy na powstanie nowego stadionu na Sportowej, a tam sali na 8 stołów do ping-ponga. Obok jest SP 6, więc moglibyśmy rozpocząć szkolenie od przedszkola, zerówki i po kilku latach czekać na pierwsze efekty pracy. Pomaga nam Polski Związek Tenisa Stołowego i wieloletni prezes Dariusz Szumacher, widząc w Mińsku Mazowieckim potencjał do organizacji zgrupowań, szkoleń i turniejów.

Red.: Czym dla Pana jest 100-lecie MKS Mazovia?

M.K.: Cieszę się, że doczekaliśmy jako dyscyplina sportu, i każdy z nas osobna, pięknego jubileuszu Mazovii i wspaniałej gali. Mińszczanie byli wzruszeni i z sentymentem opowiadali o dawnych czasach, ale też o współczesnych realiach w swoich dyscyplinach uprawianych w klubie. Mnie było bardzo miło, kiedy prezes Dariusz Szumacher wręczył mi prestiżową nagrodę PZTS z okazji 50-lecia działalności na rzecz mińskiego i krajowego tenisa stołowego. Czułem się bardzo zaszczycony. Traktuję to jako docenienie i podziękowanie za długą pracę. Będę w pełni usatysfakcjonowany i spełniony, kiedy zobaczę salę do tenisa stołowego Mazovii na obiekcie MOSiR.

Obserwuj nas i polub:
icon Subscribe pl PL
Pin Share

Sponsorzy

Mińsk MazowieckiPowiat MińskiAKPOLMOSiRAkademia piłkarskaPEC Mińsk MazowieckiZINACartPolandKelmetSport SiedlceMMZVincec Foto Sport