
– Wykrakałem, że to będzie dziwny sezon, zupełnie inny od poprzedniego. Stawka drużyn jest wyrównana, ale to Mazovia powinna awansować – mówi Michał Janota, który w wygranym spotkaniu z Marcovią Marki (3:0) po raz 30. zagrał w 4-ligowej Dumie Mińska. I przyczynił się do wszystkich goli mińskiego zespołu.
—-
Redakcja: Który z 30 meczów utkwi na dłużej w pamięci?
Michał Janota: Dużo fajnych spotkań rozegraliśmy w tamtym sezonie, kiedy do końca walczyliśmy choćby o baraże. Na przykład po dobrym meczu z KTS Weszło zwyciężyliśmy 3:2. Bardzo dobrą piłkę pokazaliśmy w rewanżu z Ursusem. Potem przytrafiła się porażka z Ząbkovią, ale od tego czasu znowu mieliśmy okres ciekawego futbolu.
Red: W sobotę z Marcovią kibice obejrzeli Michała Janotę, który rządził i dzielił w środku pola, wypracowując 3 bramki.
M.J.: Żałuję, że do przerwy nie strzeliliśmy 7-8 goli, bo tyle mieliśmy sytuacji. Ale martwi mnie coś innego, w drugiej połowie przestaliśmy grać tak jak potrafimy. Można powiedzieć, że trochę przeszkadzał przeciwny wiatr, ale to nie wytłumaczenie. Generalnie jesteśmy na dobrej drodze i widać zalążki drużyny z sezonu 2024/25. Nieźle było w Przysusze, jeszcze lepiej do 45 minuty z Marcovią. Naszą domeną jest szybka gra i po ziemi. Idzie najzimniejsza część futbolowej rundy jesiennej, z uwagi na warunki może być trudniej, jednak jestem dobrej myśli.
Red: Stałe fragmenty gry dopracowaliście do tego stopnia, że możesz dośrodkowywać niemal w „ciemno”?
M.J.: W poprzednich rozgrywkach kilkanaście bramek zdobyliśmy po rzutach rożnych. Mamy wypracowane rozwiązania przy wolnych i rogach, zresztą trener Alan Grabek mocno nad tym pracuje. Stałe fragmenty są jednym z naszych atutów i to ważne, bo w ten sposób zdobyte bramki liczą się jednakowo jak te z gry. Piłkarze rywali mają świadomość, że potrafimy wykorzystać piłkę stojącą w okolicach pola karnego.
Red: Z Marcovią też mogłeś strzelić gola, ale sędzia odgwizdał spalone, co spotkało się z twoimi protestami.
M.J.: Jestem na sto procent przekonany, że nie byłem na spalonym. Rozumiem, że sędziowie nie mają łatwo w tej lidze, ale liczba popełnianych przez nich błędów jest ogromna. I to bardzo boli. Z ostatniego meczu podałbym jeszcze jeden przykład: Michał Podpora uderzał na bramkę, piłka uderzyła przeciwnika w rękę i zmieniła kierunek, ale stojący obok arbiter nie zareagował. Mam doświadczenie z wyższych lig i tam z podobnymi pomyłkami nie spotykałem się w ogóle.
Red: W tej rundzie dopiero piąty raz zagrałeś w 4 lidze, choć mamy już 10 kolejkę.
M.J.: Zaraz na początku ligi dostałem czerwoną kartkę z Piasecznem, na którą absolutnie nie zasłużyłem. Oglądałem powtórki z kamery ustawionej za bramką. Efekt był taki, że pauzowałem aż w 4 meczach. W tym czasie zagrałem w drugiej drużynie w 5 lidze, ale niestety spotkania z Podlasiem nie dokończyłem z powodu kontuzji torebki stawowej. I znowu miałem przerwę w grze.
Red: Punktów też mogło być więcej…
M.J.: Niestety, na razie punktujemy słabo, niepotrzebnie straciliśmy sporo „oczek”. Przed sezonem wykrakałem, że będzie on dziwny, że będziemy więcej przegrywać niż rok wcześniej, że mniej goli strzelimy i więcej stracimy. Wierzę, że na koniec to jednak Mazovia będzie pierwsza w tabeli. I pewnie tak się staniemy, bo mamy dobry zespół.
Red: Nie ma tercetu, który zdominował rozgrywki.
M.J.: Troszyn, Ząbkovia i Mazovia napędzały ligę, górując nad pozostałymi zespołami. Dziś mamy zgoła odmienną sytuację, co pokazała poprzednia kolejka i porażki prowadzących drużyn Hutnika i Victorii. Niespodzianką na plus są m.in. wysokie lokaty Piaseczna i Przasnysza.
Red: Kto zostanie mistrzem półmetka 2025/26?
M.J.: Trudno powiedzieć, najważniejsze aby Mazovia była na miejscach 1-2. To było stanowiło dobrą bazę przed rundą wiosenną.