– Spoglądamy na siebie i koncentrujemy się na najbliższym meczu. Wszystko jest możliwe, dopóki piłka w grze… – mówi Maciej Jankowski, jeden z kapitanów i najbardziej doświadczonych piłkarzy Mazovii Mińsk Mazowiecki. W sobotę naszą drużynę czeka wyjazdowy mecz z Makowianką Maków Mazowiecki. Początek o g. 13:30.
—-
Redakcja: Który sezon przypomina Tobie ten obecny, w którym Mazovia walczy o awans?
Maciej Jankowski: Grając w innych klubach chyba nie miałem takiego. W 4 lidze mazowieckiej są 3 zdecydowanie wyróżniające się na plus zespoły, co widać po tabeli. Jedna wywalczy bezpośredni awans, druga powalczy w barażach, a trzecia będzie musiała obejść się smakiem. Taki jest sport. Będziemy walczyli do końca.
Red: Średnia Mazovii 2,4 pkt na mecz w wielu ligach dałaby pewne 1 miejsce, a w tej nie gwarantuje barażów.
M.J.: Różnice w czołówce są niewielkie, najlepsza trójka rzadko przegrywa z kimś spoza tej grupy. W tym momencie trzeba skupić się na swoich meczach i patrzeć wyłącznie do przodu. Jeszcze 12 punktów do wywalczenia na boisku.
Red: Rozmawiacie w szatni o szansach, o terminarzu, o rywalach?
M.J.: Powiem o sobie, dla mnie zawsze najważniejszy jest najbliższy mecz. A celem 3 punkty, które otrzymuje się za wygraną. Nie mniej, nie więcej, bez względu na nazwę, klasę przeciwnika itd.
Red: Trochę poczekałeś na bramkę w tej rundzie (na 3:0 z Mszczonowianką – red.) i widać było, ze sprawiła sporo satysfakcji.
M.J.: Druga runda w każdym sezonie jest inna… Odczuwam, że mam jeszcze mniej miejsca niż wcześniej, a blisko mnie są nie tylko środkowi obrońcy, ale i defensywny pomocnik. Starają się odcinać mnie od podań. Ale wtedy więcej przestrzeni mają koledzy z Mazovii, jak np. Patryk Zych, który dochodzi do wielu sytuacji i zdobywa mnóstwo goli. Mnie to bardzo cieszy i na tym polega współpraca w drużynie.
Red: W ostatnim meczu więcej rozgrywałeś, cofałeś się do środka, po Twoim świetnym odbiorze padł drugi gol.
M.J.: Podobnie było z Ursusem. Staramy się grać na dwóch bardziej wysuniętych zawodników z przodu. Istotne, aby szybko odebrać piłkę i skierować ją do przodu. Tak we wspomnianym spotkaniu w Warszawie uruchomiłem Eryka Więdłocha, który asystował przy golu Patryka Zycha.
Red: Mocno Ciebie irytują sędziowie, którzy błędnie pokazują spalone, a tym samym Twoje gole nie zostają uznane? Jak z Mszczonowianką w rundzie jesiennej i Ursusem w wiosennej.
M.J.: Pierwsza reakcja to oczywiście złość, skoro widzę, że decyzja jest błędna. Ale zaraz mi przechodzi i odpuszczam. W niższych ligach nie ma Var-u, dlatego nie ma o czym mówić, mecz toczy się dalej. Mnie sprawia radość, jak podkreślam za każdym razem, i strzelanie goli, i ich wypracowywanie. Fajnie brać udział w niemal wszystkich akcjach bramkowych. A Mazovii potrafi grać świetną piłkę dla oka.
Red: Przechodząc do rewanżu z Makowianką, pół roku temu sprawiła niespodziankę remisując 0:0 w Mińsku Mazowieckim. To zespół, który chce grać wysokim pressingiem. To lepsze od rywala ustawionego przed swoim polem karnym?
M.J.: Założeń taktycznych nie będę zdradzał, ale to my będąc w dobrej dyspozycji piłkarskiej, fizycznej i mentalnej jesteśmy bardzo groźni. Wcale nie sądzę, że Makowianka będzie najbardziej wymagająca ze względu na odważny styl gry. Takim sprawdzianem był pojedynek z Ząbkovią, szkoda, że ostatecznie przegrany.
Red: Mazovia musi wszystko wygrać, a rywale pogubić punkty. Do tego dochodzi bezpośrednie spotkanie Troszyna z Ząbkovią.
M.J.: Wiemy, że w naszym przypadku nie ma już miejsca na pomyłki. Zobaczymy co się wydarzy na innych stadionach. Po każdym weekendzie ligowym będziemy wiedzieć więcej.
Red: Pytanie o mińską szatnię, kto „robi” atmosferę w drużynie? Bo widać, że zespół jest zgrany.
M.J.: Myślę, że na pierwszym miejscu „Janotka”. Michał Janota jest największą gadułą, ale opowiada ciekawie, więc każdy słucha. Do tego swoje dorzuci Tomek Lewandowski, ja i kolejni chłopaki. Atmosfera jest fajna, a też nikt nie obraża się na żart pod swoim adresem.