
– Oczywiście, że chciałbym grać w każdym meczu, jestem ambitnym zawodnikiem, ale to cel drużyny stawiam na pierwszym miejscu. Dlatego jak trzeba było, to siadałem na ławkę rezerwowych, jednak z poczuciem, żeby zrobić wszystko na treningach, by wrócić na ligowe boiska – mówi Tomasz Lewandowski, kapitan MKS Mazovia Mińsk Mazowiecki.
—-
Redakcja: Szukając pozytywów w grze Mazovii jesienią 2025 roku, trzeba zwrócić uwagę na 7 wygranych meczów do zera. Pod tym względem poprawiliście osiągnięcie z poprzedniego sezonu, kiedy mieliście po 6 zwycięstw bez straty gola zarówno w pierwszej, jak i drugiej rundzie. To dla kapitana i środkowego obrońcy szczególnie ważne?
Tomasz Lewandowski: Zdecydowanie tak. Dla każdego obrońcy bardzo ważne są mecze bez straconej bramki. To świadczy dobrze nie tylko o defensywie zespołu, lecz i organizacji gry całej drużyny. Mecze wygrywane do zera pokazują moc Mazovii, oby ich było jak najwięcej.
Red.: W czym jeszcze Mazovia chociaż minimalnie zrobiła progres w porównaniu do poprzednich 4-ligowych rozgrywek?
T.L.: Jeszcze raz zwróciłbym jednak uwagę na defensywę. Liczba straconych goli jesienią była niewielka, a w klasyfikacji – najlepsza w lidze, ex aequo z Hutnikiem Warszawa.
Red.: A gdzie zespół zanotował regres i to było odczuwalne zwłaszcza z boiska, choć i dostrzegalne przez kibiców?
T.L.: Strzelamy za mało goli. To jest do poprawy na wiosnę. Stwarzamy sytuacje podbramkowe, ale za mało ich wykorzystujemy. Chcąc zrobić do kroku, musimy więcej trafiać do siatki.
Red.: Jaka była miniona runda indywidualnie dla Ciebie? I jaki wpływ na jej przebieg miały wydarzenia z inauguracyjnej kolejki, czyli czerwona kartka w pierwszej połowie w Makowie?
T.L.: O tym meczu chciałbym zapomnieć, dwie szybkie żółte kartki i w konsekwencji czerwona. Na szczęście chłopaki w dziesiątkę potrafili wygrać. To było potwierdzeniem, że mentalnie Mazovia jest silna i jest w stanie wyjść z opresji.
Red.: Z których swoich i zespołu występów byłeś najbardziej zadowolony?
T.L.: Mimo że wtedy nie zagrałem, wskazałbym na bardzo dobry mecz z Legionovią, zakończony naszym zwycięstwem 2:1. Dążyliśmy do sukcesu do ostatnich minut i efektem były 3 punkty na trudnym terenie.
Red.: W innym ciężkim spotkaniu w Błoniu (1:0) otrzymałeś czwartą żółtą kartkę, oznaczającą pauzę w następnej kolejce. Czy upomnienie po kwadransie gry sprawia, że na wyższy poziom musi „wskoczyć” koncentracja, uwaga, aby nie otrzymać drugiej?
T.L.: Nie, to trochę inaczej, bo będąc na murawie moim głównym zadaniem jest uniemożliwienie rywalom zdobycia bramki. Koncentruję się na swojej dobrej pracy. Pewnie, że z tyłu głowy mam świadomość, aby uważać, jednak z drugiej strony kartki są wkalkulowane szczególnie w grę obrońców.
Red.: Tydzień po meczu z Błonianką pojechaliście razem z Mateuszem Bieniasem, też pauzującym za kartki, na mecz Mazovii II do Kozienic. Remis z kandydatem do awansu okazał się miłą niespodzianką?
T.L.: Chcieliśmy pomóc młodszym kolegom z drugiej drużyny i uważam, że to się udało. Co więcej, niewiele zabrakło abyśmy sięgnęli po komplet punktów z liderem. Dlatego remis przyjęliśmy z umiarkowanym zadowoleniem.
Red.: Do składu Jedynki „wskoczyli” Oskar Siwkowski i Tomasz Wełna. Jak poradziłeś sobie z rolą zmiennika?
T.L.: Jako ambitny piłkarz chciałbym grać w każdym meczu, ale uszanowałem decyzję trenera. Najważniejsze było, że zespół wygrywał i do tego do zera, więc nie potrzebował kolejnych zmian w linii defensywnej. Trzeba było ciężko pracować na treningach i być gotowym na moment, kiedy ponownie dostanę szansę gry. Wiedziałem, że taka przyjdzie.
Red.: Wróciłeś na ostatnią kolejkę i rozegrałeś dobre spotkanie z Talentem, grając w duecie z „Wełnim” i „Siwym”. Tym razem na ławce byli Michał Gładysz i Mateusz Bienias.
T.L.: Nieważne jak ustawiona personalnie jest nasza obrona, tworzymy kolektyw i ta formacja jest mocną stroną Mazovii. Mogę powiedzieć o wszystkich obrońcach, że razem się trzymają i jesteśmy kumplami. Nie ma żadnych złości, zazdrości itp. Kibicujemy sobie, bo chcemy osiągnąć nasz cel! Faktycznie, z Talentem grało mi się bardzo dobrze, nie chciałem zawieść trenera, kibiców i samego siebie. I bez względu na to czy gram 90 czy 10 minut, to zrobić wszystko, by pomóc „Mazie”.
Red.: Gdzie spędzisz przerwę świąteczno-noworoczną?
T.L.: Mamy trochę czasu na rodzinne spotkania, pojedziemy do Poznania do rodziców żony, później do moich w Grudziądzu. Zaplanowaną mamy także wizytę u przyjaciół w Elblągu.