– Przełomowy był finał okręgowego pucharu Polski z naszą jedynką, w którym zagrałem w pierwszym składzie i strzeliłem gola – mówi 18-letni Jakub Mikołajczuk z Mazovii II Mińsk Mazowiecki.
Redakcja: 4 bramki na Twoim koncie w rundzie jesiennej, w tym wyjątkowej urody gol z Mazovią I.
Jakub Mikołajczuk: To zdecydowanie mój najładniejszy gol w tym sezonie. Z rzutu wolnego dośrodkował Kuba Zatorski, a ja trafiłem strzałem głową do siatki na 2:2. Do tego z bardzo silną drużyną z wyższej ligi. Pozostałe 3 bramki zdobyłem w Lidze Okręgowej po uderzeniach z pola karnego.
Red: W finale okręgowego pucharu spotkały się Mazovia I i Mazovia II, a kto był Twoim bezpośrednim rywalem na boisku?
J.M.: Jestem ustawiany przez trenera Marcina Klukowskiego na lewym skrzydle, a rywalizowałem z prawym wahadłem jedynki, czyli Konradem Wrzesińskim. Doświadczony, klasowy i bardzo dobrym przyspieszeniem piłkarz. Widać było, że ma duże umiejętność. Mam nadzieję, że szkoleniowiec pozytywnie ocenił mój występ, bo osobiście uważam, iż wypadłem nieźle. Zarówno w grze defensywnej przeciwko Konradowi, ale też próbując kreować akcje do przodu.
Red: W każdym z 3 ostatnich spotkań ligowych wpisywałeś się na listę strzelców. Skąd taka skuteczność?
J.M.: Bardzo podbudowała mnie wspomniana bramka w finale z jedynką. Pierwsza w sezonie i tak ważna. Od tego momentu zacząłem regularnie grać w podstawowym składzie. Wcześniej wchodziłem z ławki.
Red: Z kim rywalizujesz o „jedenastkę”?
J.M.: Początkowo na lewym wahadle grał Hubert Kąca, natomiast we wspomnianym spotkaniu z Mazovią I został cofnięty na lewego stopera. Zagrał razem w trójce z Adrianem Abelskim i Mateuszem Woźnicą. W pierwszych meczach w składzie był także Patryk Gruszczyński, który później wyjechał na zagraniczne praktyki szkolne.
Red: Jak wyglądała Twoja droga do Mazovii?
J.M.: Pochodzę z miejscowości Borki Kosy w gminie Zbuczyn, a moim pierwszym klubem była miejscowa Wektra. Potem grałem też zespołach Orlęta Łuków i SEMP Siedlce. Właśnie w barwach tego ostatniego grałem przeciwko Mazovii MOSiR, trenowanej przez Roberta Stelmacha. Mińska drużyna zawsze była najtrudniejszym rywalem i po prostu chciałem do niej trafić, aby rozwijać się piłkarsko.
Red: Dojeżdżasz codziennie do Mińska Mazowieckiego?
J.M.: Tylko w pierwszym sezonie. Dojazdy były czasochłonne, choć i tak nie było źle, gdyż w Borkach jest przystanek kolejowy. Odkąd przeprowadziłem się do Mińska Mazowieckiego, oczywiście jest zdecydowanie łatwiej. Tym bardziej, że mieszkam w internacie „Budowlanki”, a trenujemy na położonym obok boisku ze sztuczną nawierzchnią.
Red: Grałeś 1,5 sezonu w 5 lidze. Obecna Mazovia II poradziłaby sobie w wyższej lidze?
J.M.: Jestem o tym przekonany. Okręgówka jest znacznie słabsza od 5 ligi, a my jako zespół – w mojej ocenie – lepiej dalibyśmy sobie radę na wyższym szczeblu ligowym niż w poprzednim sezonie, kiedy nie udało się utrzymać. Trenujemy jeszcze ciężej i jesteśmy coraz lepszą drużyną.
Red: Pamiętasz debiut 5-ligowy?
J.M.: To był chyba mecz z Teresinem wiosną 2023 roku. Wszedłem na 20 minut na lewe wahadło, ale w innym systemie, więc byłem ustawiony wyżej i z większą liczbą zadań ofensywnych.
Red: Jaki są Twoje piłkarskie aspiracje?
J.M.: Chciałbym jak najszybciej wrócić z Mazovią II do 5 ligi. Indywidualnie zaś spróbować dotrzeć do pierwszego zespołu. Jeśli to mi się uda, wtedy pomyślę co dalej.
Red: Co jest siłą dwójki prowadzonej przez trenera Klukowskiego?
J.M.: Atutów mamy sporo, a wymienię dwa: szybkość konstruowania akcji i stałe fragmenty gry.
Red: Spodziewałeś się, że tak będziecie dominować w pierwszej rundzie?
J.M.: Liczyłem, że będziemy dużo lepsi od rywali i to się potwierdza. Oczywiście wszystkich szanujemy, i tych z którymi graliśmy, i ostatnich rywali, na czele z niedzielnym – Pogonią III Siedlce. Tym bardziej, że mogą skorzystać z zawodników z dwójki.