Bliżej awansu

Liga weszła w decydującą fazę. Na cztery kolejki przed końcem rozgrywek Mazovia wygrała arcyważne spotkanie w Troszynie. Bramka Bartosza Malesy w 94 minucie to krok milowy w kierunku III ligi.

Czy można było sobie lepiej wymarzyć przebieg tego spotkania? Chyba nie. Narastająca dramaturgia z fantastycznym zakończeniem. To nie był mecz Ruiza Beniteza Edgardo Luisa, który najpierw nie strzelił rzutu karnego dla gospodarzy, a później otrzymał czerwoną kartkę. Na bohatera wyrósł oczywiście Bartosz Malesa, który w doliczonym czasie gry strzelił głową jedynego gola w tym meczu, dającego zwycięstwo Mazovii. Sytuacja w czubie tabeli nie zmieniła się. Victoria wygrała u siebie z Oskarem Przysucha 5:2 i nadal traci 4 punkty do mińszczan. Do końca sezonu zostały już tylko 3 kolejki. Mazovia, żeby awansować do III ligi musi jeszcze wygrać tylko 2 mecze. Tylko i aż, bo w najbliższą sobotę trójkolorowi podejmują u siebie rozpędzony jak lokomotywa KS Raszyn, a w następną sobotę jadą na ciężki teren do Garwolina walczyć z broniącą się przed spadkiem Wilgą.

Boisko w Troszynie pozostawiało wiele do życzenia. Piłka często podskakiwała przy podaniach po ziemi. Pierwsze dwa groźne strzały w tym meczu należały do Wojciecha Trochima. Najpierw z kilku metrów od bramki jego strzał poszybował nad poprzeczką, a trochę później w 13 minucie uderzenie z szesnastki po ziemi minęłęło lewy słupek bramki. Po kwadransie kontuzji nabawił się Pavlo Ksonz i musiał opuścić boisko. Na domiar złego 10 minut później KS CK Troszyn dostał karnego. Faul był ewidentny. Egzekutorem jedenastki był wspomniany wcześniej Luis. Wydawało się, że zawodnik zbyt mocno drobił podbiegając do piłki i strzał mu kompletnie nie wyszedł. Chybił obok prawego słupka bramki, a Dominik Pusek i tak wyczuł intencje strzelca. Podrażnieni gospodarze oddali za chwilę celny, mocny strzał w środek mińskiej bramki. W 35 minucie po stracie w środkowej części boiska piłkę przechwycili troszynianie i błyskawicznie przenieśli akcję w pole karne Mazovii. Dominik Pusek po raz kolejny zażegnał niebezpieczeństwo. Mecz w Troszynie, był meczem walki, nie obfitował w wiele sytuacji strzeleckich. Gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska i obie ekipy mądrze i czujnie zabezpieczały swoje tyły.

Po przerwie Mazovia ruszyła mocniej z akcjami ofensywnymi. Michał Bondara celnie strzelał i wywalczył rzut rożny. W 53 minucie Wojciech Trochim z główki próbował pokonać bramkarza gospodarzy. Lecz strzelił prosto w niego. To był sygnał, że Mazovia będzie szukać okazji do objęcia prowadzenia. Dziesięć minut później ponownie akcja prawą stroną przeprowadzona przez Michała Wołosa i Ihora Krashnevskyiego doprowadziła do sytuacji strzeleckiej Łukasza Brozia. Po jego strzale piłka wyszła na rzut rożny. Po ciekawym rozegraniu stałego fragmentu gry znowu zakotłowało się pod bramką gospodarzy za sprawą Łukasza Brozia. Gospodarze próbowali uderzeń zza pola karnego, ale ich strzały szybowały wysoko ponad bramką. W 73 minucie czerwoną kartką został ukarany Luis i Troszyn kończył mecz w osłabieniu. Na kwadrans przed końcem sfaulowany został Łukasz Broź. Z 20 metrów okazję na strzał ze swojej pozycji otrzymał Wojciech Trochim. Uderzył jednak w mur, a dobitka Eryka Więdłochy przeszła nad poprzeczką.

Ostatnie minuty meczu to frontalne ataki Mazovii. Troszyn mógł się odgryźć w dwóch kontratakach, ale pewny w bramce Dominik Pusek zachował czyste konto do końca meczu. W doliczonym czasie napór mińszczan był przygniatający. Bramka dla Mazovii wisiała w powietrzu. Wreszcie w 94 minucie po wrzutce w pole karne główkował kapitalnie Bartek Malesa i dał prowadzenie gościom. Radość przy sektorze kibiców to było istne szaleństwo. Mecz znowu rozstrzygnął się w doliczonym czasie gry. Nie sposób już zliczyć ile meczów w ten sposób wygrała Mazovia, ale trzeba też pamiętać, że punkty które straciła na wiosnę zostały utracone po bramkach również w doliczonym czasie.