– Nie wszystko idzie po naszej myśli, ale nie rezygnujemy z walki o awans – mówi Bartosz Malesa, kapitan Mazovii Mińsk Mazowiecki w meczu Syty Król 4 ligi z Makowianką Maków Mazowiecki (0:0).
Redakcja: Jak poradził sobie – pod nieobecność Tomasza Lewandowskiego – nowy blok obronny w składzie z Tobą, Mateuszem Bieniasem i Michałem Gładyszem?
Bartosz Malesa: Uważam, że całkiem przyzwoicie, bowiem – wspólnie z bramkarzem Igorem Ostrowskim i pozostałymi zawodnikami z drużyny – nie dopuściliśmy do straty gola. Wszyscy odpowiadamy za defensywę, nie tylko nasza czwórka. Inna sprawa, że sami też nie strzeliliśmy bramki i z tym mamy problem w ostatnich kolejkach.
Red: Wybór personalny trenera nie był zaskoczeniem?
B.M.: W tygodniu poprzedzającym spotkanie z Makowianką trener Damian Guzek ustawiał w trójce stoperów Mateusza Bieniasa, Michała Gładysza i mnie. Mieliśmy czas na zgrywanie się w formacji. Z „Bieniem” zagraliśmy razem już w pierwszym przedsezonowym sparingu ze Świdniczanką.
Red: W tym sezonie występowałeś już jako rozgrywający, defensywny pomocnik i jako środkowy obrońcy. Teraz zabezpieczałeś prawą stronę defensywy. Uniwersalność atutem czy niekoniecznie?
B.M.: W szatni żartujemy, że mógłbym spróbować jeszcze w ataku i między słupkami. Podchodzę do tego w następujący sposób: trener decyduje, gdzie mam zagrać, a do mnie należy jak najlepsze wywiązanie się z powierzonego zadania. Nie mam problemów z grą na kilku pozycjach. Niektórzy pewnie powiedzieliby, że tacy piłkarzy to „zapchajdziury”, a w mojej ocenie uniwersalność jest atutem.
Red: Dużo pracy miałeś z Kolumbijczykiem Melo? To napastnik, który też często wracał pomagać do defensywy.
B.M.: Miałem już do czynienia z piłkarzami południowoamerykańskimi i spodziewałem się wielu dryblingów z jego strony. Raz był w niezłej sytuacji, ale razem z Mateuszem Bieniasem opanowaliśmy zagrożenie.
Red: Jakie miałeś odczucia z boiska, jeśli chodzi o pierwszą połowę? Do 40 minuty, czyli momentu ukarania czerwoną kartką kapitana Makowianki, nie stworzyliście 100-procentowej okazji.
B.M.: Rywale wysoko nas atakowali, a my potrafiliśmy minąć pierwszą linię pressingu. Troszkę kłopot pojawiał się w momencie, gdy byliśmy w tzw. trzeciej tercji i staraliśmy się przedostawać skrzydłami lub środkiem pod bramkę Makowianki. Byłoby zapewne lepiej, jeśli szybciej operowalibyśmy piłką. W drugiej połowie mecz się otworzył, w grze 10 na 10 pojawiło się więcej wolnych przestrzeni, były sytuacje bramkowe, lecz bez choćby jednego trafienia.
Red: Mazovia stara się grać pressingiem, a tymczasem beniaminek postąpił tak samo.
B.M.: Przed meczem zastanawialiśmy się jaką taktykę przyjmą przeciwnicy. Znaleźliśmy receptę na ich wysokie podchodzenie do nas. To jednak za mało, aby wygrać mecz.
Red: Wykluczenie Krzysztofa Pustoły za faul na Rafale Parobczyku było zasadne?
B.M.: Lubię spotkania ligowe, w których sędziowie są najlepsi na boisku, bo… ich nie widać. To taka zaleta, panujesz nad wszystkim, ale bez kartek itd. Wolałbym, aby najpierw słownie ostrzegali i temperowali zawodników, a nie od razu sięgali po żółte i czerwone kartki.
Red: Na drugą część wyszliście 11 na 10, ale szybko siły się wyrównały.
B.M.: Michał Janota jest doświadczonym zawodnikiem, od razu zdał sobie sprawę, że jego zachowanie było niepotrzebne. Natomiast cały czas ma nasze wsparcie, bo jest ważnym elementem drużyny.
Red: Która sytuacja do strzelenia gola była najlepsza?
B.M.: W każdym z meczów, w których straciliśmy punkty, mieliśmy od 3 do 5 bardzo dobrych okazji podbramkowych. Potrzebujemy lepszej finalizacji akcji. Na treningach nad tym pracujemy, ale wiadomo, że trening a mecz to dwie różne kwestie.
Red: Rozmawiacie w swoim gronie o sytuacji w tabeli?
B.M.: Tego tematu nie da się uniknąć. Ząbkovia ma dużą przewagę, wszystko wygrywa, co jest swojego rodzaju fenomenem w dość wyrównanej lidze. Życie piłkarskie nie jest słodkie i każdy prędzej czy później będzie miał swój kryzysik. Tak jak my ostatnio, czy nasz piątkowy rywal Hutnik Warszawa na początku sezonu. Oczywiście, że skupiamy się na sobie, walczymy do końca i wierzymy, że przynajmniej baraże będą naszą drogą po awans. Ale nie tracimy wiary, że w ciągu 20 kolejek jeszcze wiele się wydarzy na korzyść Mazovii.