4| Lewandowski najlepszy w Uninie.

Jakub oczywiście, nie Robert. W drugiej połowie sędzia przejął inicjatywę i poprowadził mecz pod swoje dyktando. Pokazał kilkanaście żółtych kartek mińszczanom, w tym dwie czerwone.

Był taki mecz w Mińsku Maz. w poprzednim sezonie z Mazurem Karczew, gdzie sędzia pokazał 20 żółtych kartek i 5 czerwonych. Został on zawieszony i nie prowadził już meczów na tym poziomie rozgrywkowym. Niby to tylko 5 poziom rozgrywkowy, nauka dla sędziów i trzeba często przymknąć oko na ich sporne decyzje, ale mimo to trzeba wymagać jednak bezwzględnego minimum.

Samochody zaparkowane na wąskiej drodze wzdłuż pól. Boisko tak suche, że przypominało klepisko. Bilety po dychu. Wydawane reszty z puszki od kucającego gościa w trawie. Przejeżdżający za rusztowaniem z trybun Ursus C-360 zagłuszający i tak ledwo słyszalnego spikera, to tylko kilka swojskich atrakcji przedmeczowych. Garstka kibiców z Garwolina krzycząca, żeby Mińsk „wypier…” na swoją wieś dopełniała całości. Żeby przygotować się w Uninie do meczu 4 kolejki forBET IV ligi w pełnym słońcu i w obecności drażliwych pszczół, trzeba było spojrzeć daleko za horyzont i na chwilę zrelaksować się.

Mazovia mocno rozpoczęła spotkanie. Natychmiast oddała strzał i stworzyła dwie groźne sytuacje. Wilga w 5 minucie sprawdziła dyspozycje Mateusza Łysika. Za chwilę mińszczanie objęli prowadzenie. Akcja została przeprowadzona z pierwszej piłki. Szukający swoich partnerów środkiem Łukasz Broź zagrał do Michała Bondary, który odegrał do Enzemy na prawo, Easy zgrał mu piłkę powrotną do środka i Bondi umieścił piłkę w siatce. Szybko i bez problemów zrobiło się 1:0 dla Mazovi. Gospodarze z lewej flanki próbowali wyrównać, ale mocny strzał świetnie obronił Łysik. Pavlo Ksonz w 19 minucie uderzył z dystansu nad poprzeczką. Po pół godzinie gry Wilga przeprowadziła dwie groźne akcje prawą stroną. W pierwszej atakujący bramkę Mateusza Łysika minął kilku zawodników Mazovii jak tyczki zagrał do środka i napastnik z Garwolina uderzył wprost w mińskiego goalkeepera. Za moment kolejny strzał garwolinian poszybował nad poprzeczką. W kolejnych minutach Mazovia mogła podwyższyć wynik spotkania. Eryk Więdłocha strzelił zbyt lekko w polu karnym, a Michał Bondara po wrzutce Enzemy główkował nad poprzeczką. Wojciech Trochim zagrał ze środka na lewo do Eryka Więdłochy, który wrzucił piłkę w pole karne do Pavlo Ksonza, a Ukrainiec z kilku metrów z czuba całkowicie zmylił Jakuba Bielińskiego. Było już 2:0 dla Mazovii. Pewne prowadzenie z kolejnymi możliwościami podwyższenia wyniku. W samej końcówce pierwszej połowy Mazovia oddała inicjatywę Wildze, broniąc się skutecznie i pewnie.

Przez pierwszy kwadrans drugiej połowy, mecz był prowadzony z mniejszą intensywnością, pod pełną kontrolą Mazovii. Wynik był satysfakcjonujący i nie trzeba było nadmiernie forsować tempa w tym upale. Zagrożeniem był jedynie Emmanuel Obi Chimaobi, na którego były grane praktycznie wszystkie piłki. Ta prosta taktyka Garwolina była bardzo czytelna. Gdy wydawało się, że w tym meczu nie może się już nic stać do akcji wkroczył sędzia główny – Jakub Lewandowski. W ostatnich 30 minutach meczu pokazał mińszczanom 11 żółtych i dwie czerwone kartki. W tym 4 żółtka trenerom i kierownikowi (w konsekwencji czerwona). Należy zaznaczyć, że dużo głośniej reagowała ławka gospodarzy, ale tam nie powędrowała żadna kartka. Z boiska wyleciał już w 66 Wojciech Trochim, który spadając na ziemię po wyskoku do główki zaczepił lekko ręką Grzegorza Piesio. Sędzia początkowo nie chciał dać Wojtkowi kartki, ale po chwilowym namyślę, tzn. domaganiu się przez kibiców gospodarzy żółtej kartki wyciągnął ją i pokazał mu. Reagował na krzyki, kompletnie nie panując na boisku. Jego reakcje powodowały salwy śmiechu na trybunach, a Pan Lewandowski uśmiechał się szeroko i kontynuował swój kabaret. Jedną z kartek dał zawodnikowi z „całuskiem”. Stał się głównym aktorem, mecz zszedł na drugi plan. Ewidentne faule taktyczne gospodarzy, po których można by się spodziewać żółtych kartek absolutnie były pomijane, natomiast praktycznie za każdy faul mińszczanina dawał żółty kartonik. Widać było rażącą dysproporcję w decyzjach.

Mecz się rozstroił. Poczynania zawodników stały się nerwowe i grająca w dziesiątkę Mazovia straciła płynność gry i w końcówce dwie bramki. Zdecydowanie wygrany mecz ledwo zremisowała. Były oczywiście sytuacje dla Mazovii, w których mogła, a nawet powinna paść bramka na 3:0. Był sporny faul Michała Wołosa w polu karnym, sędzia ocenił jednak, że Michał symulował i dał mu żółtą kartkę. W 74 minucie Miłosz Przybecki przedłużył piłkę do Sebastiana Kaczyńskiego. Kaczy wpadł w pole karne i z kilku metrów oddał niecelny strzał po długim słupku. W odpowiedzi Garwolin rozegrał krótko rzut rożny i Dawid Domarecki umieścił futbolówkę w siatce strzelając dokładnie po dalszym boku. Wilga strzeliła bramkę kontaktową i przegrywała już tylko 1:2. Akcja Wołosa z Kaczyńskim mogła przynieść gola jednak nadmierna wymiana podań zamiast strzału nie przyniosła efektu bramkowego. Za moment w idealnej sytuacji sam na sam znalazł się Eryk Więdłocha, lecz spudłował i tylko jęk niedowierzania przeszedł po sektorze gości. W 83 minucie główkował z kilku metrów Chimaobi i Mateusz Łysik z największym trudem obronił jego strzał. Minutę później po szybkiej akcji lewą stroną gospodarze doprowadzili do wyrównania. Jakub Wągrodzki zachował się przytomnie w polu karnym i strzelił mocno po ziemi na 2:2. Michał Wołos miał jeszcze możliwość przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Mazovii, jednak strzelił wprost w bramkarza. Sędzia po doliczeniu 5 minut zakończył spotkanie. Na boisku doszło do przepychanek, utarczek słownych, a Lewandowski biegał od grupy do grupy nie potrafiąc zapanować, nad atmosferą, którą sam wywołał.