3| Na otwarcie u siebie z wygraną

Wysoką wygraną, bo aż 4:0 zakończyła się inauguracja Mazovii w domowym meczu. Przed własną publicznością mińszczanie pokazali się z dobrej strony strzelając wszystkie bramki już w pierwszej połowie.

Tak jak przed tygodniem Wojciech Trochim z dubletem i asystą. Kapitan trójkolorowych znowu zagrał świetne zawody. Potrafi strzelić bramkę z akcji i zachować zimną krew podczas wykonywania jedenastki. Oczywiście cała drużyna zasługuje na brawa, bo to co zagrał cały team Alana Grabka w pierwszej połowie, poza kilkoma pierwszymi minutami, to olbrzymia przewaga we wszystkich aspektach piłkarskiego fachu, którą można skwitować krótko – dominacja. Bramek mogło paść dużo więcej, ale najważniejsze są punkty, czyli kolejny komplet 3 pkt i gra na zero z tyłu.

Pierwsze minuty meczu należały do gości. Śmiałe ataki zostały uwieńczone 2 strzałami, które dotarły w światło bramki. Przebudzeniem Mazovii był strzał z dystansu w poprzeczkę Mateusza Pędowskiego. W kolejnych minutach lokomotywa Mazovii rozpędzała się co prawda powoli (wyjście sam na sam Eryka Więdłochy na minimalnym spalonym), ale jak już weszła na odpowiednie obroty to siała postrach w polu karnym Raszyna raz za razem. Bardzo aktywni w tym okresie meczu byli Ezana Kashay i Eryk Więdłocha. Na lewej obronie bardzo dobre zawody rozgrywał młodzieżowiec Dominik Paradowski. Mając koło siebie do gry Wojciecha Trochima i Łukasza Brozia, czego chcieć więcej? Doskonała szkoła dla młodzieżowca. W 11 minucie Mazovia objęła prowadzenie. Rzut rożny bity przez Wojciecha Trochima trafił pod nogi Dominika Sadzawickiego, który z kilku metrów pokonał po ziemi Jana Jankiewicza. Trzy minuty później Ezana Kashay miał piłkę na nodze, ale nie trafił z kilku metrów do bramki. Kolejna akcja rozegrana ze środka przez Pędowskiego i Brozia na lewo do Paradowskiego i skończona przez Trochima zaowocowała drugą bramką dla Mazy. W 22 minucie na minimalnym spalonym był Mateusz Bienias, który skierował piłkę do bramki głową po wrzutce Trochima. Eryk Więdłocha próbował wkręcić z lewej strony piłkę w okienko, ale Jankiewicz z najwyższym trudem obronił jego strzał. W 39 minucie przeprowadzona w przewadze akcja lewą stroną, zainicjowana po odbiorze przez kapitana Mazovii doprowadziła do uzyskania trzeciego gola dla gospodarzy. Precyzyjnym ostatnim podaniem popisał się Łukasz Broź i Ezana Kashay z 16 metrów mierzonym strzałem od słupka pokonał bramkarza KS Raszyn. W samej końcówce pierwszej połowy Jankiewicz faulował Brozia i sędzia Więckowski podyktował rzut karny. Bramkarz wyczuł co prawda intencje strzelca, kapitana Mazovii, ale strzał był na tyle silny, że przełamał ręce i piłka wpadła do siatki gości. Było już 4:0 po 45 minutach.

Wydawało się, że rozpoczęty worek z bramkami powiększy się w drugiej połowie. Nie było wiadomo w jakim rozmiarze. Niektórzy licytowali się w kosmicznych wynikach. Jednak ambitni goście wyszli na drugą część meczu z nastawieniem zmniejszenia rozmiarów porażki. Mazovia oczywiście mogła podwyższyć wynik. W 55 minucie Eryk Więdłocha wyszedł lewą stroną sam na sam, ale jego strzał wylądował na słupku w dodatku tak nieszczęśliwie, że odbita piłka trafiła w kolana nadbiegającego Wojtka Wociala i wyszła poza boisko. Wprowadzeni w drugiej części Michał Wołos i Miłosz Przybecki, jak i Sebastian Kaczyński próbowali zagrozić prawą flanką i środkiem bramce Jana Jankiewicza. Strzały Michała Bondary i Wojtka Trochima z kilku metrów nie osiągnęły zamierzonego celu. Goście w końcówce próbowali namieszać w polu karnym Łysika, ale ich akcje nie miały potencjału bramkowego. W ostatniej akcji meczu Michał Bondara strzelił bramkę, ale był na spalonym. Ostatecznie wynik meczu utrzymał się z pierwszej połowy i mecz zakończył się wynikiem 4:0 dla Mazovii.

Obserwuj nas i polub: