23| Porażka z KTS Weszło

Był to mecz prawdy dla obu drużyn. Weszło po ostatnich wpadkach z Mszczonowianką i Pogonią Grodzisk Maz. musiało wrócić do gry. Mazovia zaczęła serię gier z trudnymi rywalami od falstartu.

13 kwietnia w sobotę było niewątpliwie święto piłki nożnej w Mińsku Mazowieckim. Na stadionie przy ul. Sportowej zjawiło się mnóstwo kibiców. Ultrasi przygotowali nową oprawę. Pogoda pomimo mocniejszych powiewów wiatru była piękna i słoneczna. Strefa gastro z frytkami, zapiekankami, kiełbaskami i piwem. KTS Weszło z dobrymi nazwiskami w składzie i medialną otoczką na poziomie kilkunastu tysięcy widzów. Mazovia, która strzela dużo bramek i też ma dobrych zawodników. Zapowiadał się fajny pojedynek, w którym na pewno padną bramki. Zainteresowanie było ogromne.

Pierwszy gol padł już na samym początku meczu. Goście przeprowadzili akcję lewą stroną i wydawało się, że niezbyt dobrze bita piłka w pole karne zostanie przejęta lub wybita przez naszych obrońców. Niestety, ku zdziwieniu wszystkich, piłka minęła 3 obrońców i Szymon Wiejak z najbliższej odległości wpakował ją do bramki. Miał przy tym dużo szczęścia, ponieważ jego strzał trafił w poprzeczkę i futbolówka ledwie przekroczyła linie całym obwodem i wyszła w pole. Ten brak koncentracji ustawił cały mecz. Mazovia musiała od razu rzucić się do odrabiania strat. Miała kilka okazji, ale brakowało dokładności przy sfinalizowaniu ostatniego podania. Wreszcie w 20 minucie Masłowski podał miękko w pole karne do Bondary, ale Mielcarz już tylko instynktownie wybił piłkę na rzut rożny. Za chwilę Przybecki na pełnym gazie zagrał do Zycha, ale ten niedokładnie przyjął i piłka trafiła do rąk Mielcarza. W odpowiedzi Baidoo ściął z prawej do środka ale jego uderzenie po ziemi ledwie doturlało się do Łysika. Kielak za próbę wymuszenia rzutu karnego otrzymał żółtą kartkę. Łukasz Broź w swoim stylu przedzierał się do bramki wzdłuż linii końcowej, ale 4 metry od słupka Lewczuk przeciął mu drogę i wybił piłkę na rzut rożny. Za moment Broź uderzał głową nad poprzeczką. Przybecki z kilku metrów też mocno uderzył nad poprzeczką. Były sytuacje na wyrównanie dla Mazy. W 38 minucie doskonałą sytuację na podwyższenie wyniku miał Wiejak. Miękko wrzuconą piłkę przez Kielaka główką próbował kiwnąć Łysika, ale futbolówka nie znalazła drogi do bramki i wyszła tuż obok dalszego słupka. Końcówka pierwszej połowy należała do gości, którzy dłużej utrzymywali się przy piłce, mieli 2 rzuty rożne i dwa faule. W doliczonym czasie brutalnie sfaulowany został Miłosz Przybecki przez Damiana Pawłowskiego. Żółta kartka za kopnięcie w twarz dolną częścią korków to najniższy wymiar kary.

Mińszczanie nie wyszli na drugą połowę z szatni. Takie jest powiedzenie, ale dokładnie tak jak i na początku meczu tak i teraz natychmiast stracili bramkę. Ponownie tą samą stroną bez żadnych przeszkód dwukrotnie centrowali w pole karne i za drugim razem najniższy na boisku Baidoo niepilnowany z kilku metrów główką umieścił piłkę w bramce. Na 3:0 goście podwyższyli niespełna 10 minut później. Ponownie tą sama stroną bez przeszkód przedostał się w pobliże pola karnego Szymon Wiejak, podał do niepilnowanego Baidoo, który bez problemu dostawił nogę do pustej bramki. Było po meczu. Nastąpiły zmiany i mecz na pół godziny przed końcem stracił już atrakcyjność i emocje opadły. Szkoda, bo przy całym szacunku do rywala, Weszło nie zagrało wielkich zawodów. To bardziej Mazovia na własne życzenie przegrała ten mecz. Jest zastanawiające, że trójkolorowi są zmobilizowani i skoncentrowani z zespołami teoretycznie słabszymi, a kompletnie nie idzie im z tymi niby lepszymi. Widać, że umiejętności czysto piłkarskie są na podobnym poziomie, ale ta najważniejsza cecha pazerność na zwycięstwo w tych meczach zanika. Oczywiście ważne jest też tzw. boiskowe szczęście, które opuściło ostatnio Mazovię, a którego aż nadto mieliśmy w zeszłym sezonie. W 74 minucie kapitan mińszczan Wojciech Trochim pięknie uderzył z rzutu wolnego, ale jeszcze ładniejszą paradą popisał się Jakub Mielcarz i obronił piłkę zmierzającą pod poprzeczkę przy prawym okienku bramki.

Najładniejszą bramkę w meczu zdobył 10 minut przed końcem Cezary Sauczek z rzutu wolnego. Posłał piłkę obok muru i wpadła ona tuż przy słupku. W 86 minucie Dominik Sadzawicki uderzał z ostrego kąta a dobitka poszybowała nad poprzeczką. W odpowiedzi goście tradycyjnie lewą stroną dostali się bez problemów w pole karne Mazy, ale Gikiewicz z bliska nie umieścił piłki w bramce. Na koniec meczu trener Piotr Rzepka dał szansę młodzieżowcom rezerwowym na grę i na boisku pojawili się: Szymon Tywanek, Aleksander Dzięcielski, Kamil Szczęsny, Adrian Gilant. Młodzi chłopcy próbowali zmniejszyć rozmiary porażki, ale po doliczonych 5 minutach sędzia Mikołajewski zakończył mecz przy stanie 0:4.